przerwa w pracy

Mniej więcej po połowie dnia pracy zawsze opada mnie pewnego rodzaju zmęczenie, którego nie da się zniwelować byle kawą czy napojem energetycznym. Nie wiem skąd to się u mnie wzięło, ale od jakiegoś czasu zawsze o godzinie 11.00 muszę udać się do swojego biura i posiedzieć przez chwilę ze wzrokiem utkwionym w oknie, by się nieco zrelaksować i nie myśleć o pracy zawodowej. Etyka zawodowa nie pozwala mi zwyczajnie zasnąć z głową opartą na biurku, dlatego musi mi wystarczyć siedzenie na fotelu i wpatrywanie w okno, które nierzadko kończy się opadającą głową i kilkoma minutami drzemki. O dziwo, te parę minut potrafią zdziałać prawdziwe cuda i na nowo postawić mnie na nogi. Niby jest to tylko kilkaset sekund, a działa na mnie jak dwie godziny dobrego snu na wygodnej, domowej kanapie.

Nie raz zdarzyło się, że mój błogi, krótkotrwały sen został przerwany przez jakiegoś pracownika działu transportu, którym zarządzam, kierownik ds. transportu Częstochowa. Na początku głupio mi było, że ktoś zobaczył mnie śpiącego, jednak z czasem przestałem się tym przejmować. Teraz już każdy wie, że o 11.15 jego kierownik udaje się na jakiś czas do swojego biura, gdzie zażywa odprężającego snu, po którym przez resztę dnia pracuje bardzo intensywnie i zadowalająco. Od czasu uświadomienia moich pracowników co też robię po 11.15 w swoim gabinecie, rzadko kiedy ktoś mi przeszkadza – zdarza się to jedynie w nagłych sytuacjach, których na szczęście nie ma zbyt wiele. Przez większą część miesiąca mogę więc odprężać się do woli, byle krócej niż 15 minut.

Zostaw komentarz