Przyznaję, że wczoraj wieczorem nie powinienem ulec namowom swojego kolegi i wyjść na miasto razem z kumplami na spotkanie, które miało potrwać zaledwie dwie godzinki. Praca kierownika ds. transportu wymaga ode mnie wielkiego zaangażowania i stuprocentowego skupienia, a te po nocy pełnej zabawy są praktycznie niemożliwe. Po prawdzie nie wypiłem za dużo, a to, co wypiłem już dawno wyparowało z mojego organizmu, ale bawiłem się na dyskotece do 3 nad ranem, co skutkuje strasznym niewyspaniem i kiepskim samopoczuciem. Na pewno nie wyglądam zbyt dobrze, co potwierdzają jedynie zatroskane spojrzenia rzucane w moją stronę przez pracowników. Żeby uchronić się przed złośliwymi komentarzami powiedziałem wszystkim, że od rana czuję się tragicznie, by chyba coś zaczyna mnie rozkładać. Pracownicy nie muszą wiedzieć, że do białego rana hulałem na parkiecie w rytm najnowszych przebojów.
Żeby sprawiać wrażenie chorego, noszę wszędzie ze sobą chusteczki i co rusz w nie dmucham. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że faktycznie trochę wczoraj się naziębiłem, dzięki czemu częste kichanie i okresowe wycieranie nosa przynoszą odpowiedni skutek. Dałbym sobie rękę uciąć, że nikt z moich pracowników nie domyśla się prawdziwej przyczyny mojej dzisiejszej niedyspozycji, kierownik ds. transportu Przemyśl. Jeszcze by tego brakowało, by moi podwładni zobaczyli we mnie politowania godną kreaturę, która baluje w środku tygodnia!