Wcale się nie dziwię, że w Internecie spotkać można pełno różnego rodzaju opinii na temat tego, że praca kierownika ds. transportu jest zajęciem stresującym. Ja już w pierwszym tygodniu nie mogłem się odnaleźć w całym tym zagmatwaniu i kotle, którym mój pracodawca odważył się nazwać moimi warunkami pracy. Poziom stresu w pierwszym tygodniu zatrudnienia był naprawdę przeogromny i do tej pory nie wiem jak udało mi się go przeżyć.
Co jest najgorsze, stres nie opadał nawet po powrocie do domu. Kładąc się wieczorem do łóżka przed oczami miałem tylko i wyłącznie swój dział i brak organizacji, jaki w nim panował. Nocą, leżąc bezsennie w łóżku zastanawiałem się nad tym jak usprawnić pracę w biurze i jak sprawić, by kolejne dni było nieco mniej denerwujące. Byłem jednocześnie bardzo zmęczony, ale i pobudzony ciągłym stresem trawiącym moje serce i mój umysł. Nie wiem czy w ciągu tamtego tygodnia moje serce choć raz zwolniło tempo bicia serca do normalnego poziomu. Cały czas chodziłem podminowany, z nerwami na granicy wybuchu i próbowałem zapanować nad rosnącą paniką.
Na szczęście po pierwszym tygodniu udało mi się nieco przyzwyczaić i przystosować, dzięki czemu kolejny tydzień nie był już taki tragiczny, kierownik ds. transportu Gliwice. Jako nowy kierownik postanowiłem dokonać paru spraw reorganizacyjnych w dziale – każdy otrzymał jasno określone obowiązki, na podstawie których wiedział co ma robić i co do niego należy. Skończyło się przerzucanie zadań z jednego na drugiego. Moje zmiany sprawiły, że już po miesiącu wszystko funkcjonowało spokojniej i mniej chaotycznie. Stres nadal towarzyszy memu życiu zawodowemu, jednak sięga on poziomu, który łatwo opanować.