asystentka w dziale spedycji

Dzisiaj, podobnie jak każdego innego dnia o godzinie 13.00 kierownik naszego działu transportowego wyszedł z pracy i udał się do pobliskiej restauracji na lunch. Jego codzienne obiadowanie na mieście jest już tradycją, której kierownik nigdy nie zmienia. Choćby się waliło i paliło, a największy klient chciał zrezygnować z naszych usług, kierownik i tak o 13.00 opuszcza biuro i wraca około 13.30.

Po tym zachowaniu widać, że kierownik ds. transportu Zielona Góra musi zarabiać naprawdę dużo, skoro stać go na codzienne obiadki w restauracji. Koszt takiego obiadu to minimum 20 zł, jednak wątpię, by kierownik ograniczał się do najtańszych pozycji w menu. Raz koleżanka widziała, jak szef zjadał kaczkę, a kaczki są zazwyczaj dość drogie. Jeśli codziennie wydaje minimum 20 zł na obiady, to w ciągu miesiąca jego lunche pożerają minimum 400 zł! Przecież to jest jedna czwarta pensji, jaką obecnie otrzymuję za pracę w firmie!

Skoro kierownika stać na taką rozrzutność, to niech sobie jada w tej restauracji – a co tam, niech będzie mu na zdrowie! Ja nie mam środków na codzienne obiadowanie w restauracji, dlatego do pracy przychodzę z kanapkami lub zrobioną naprędce sałatką. Do restauracji chodzę jedynie w weekendy, i to nie w każdy, bo zwyczajnie mnie nie stać. Czasem zdarza mi się zahaczyć o McDonalds lub KFC, jednak wtedy zjadam jedynie kanapkę lub frytki. Żal mi pieniędzy na kupne jedzenie, skoro równie dobre mogę zrobić w domu.

Zostaw komentarz